Andrzej Duda: W szufladzie znajduje się 10 par skarpetek, w tym 3 pary skarpetek czarnych. Tomek losowo wyjmuje po jednej skarpetce z szuflady. Oceń prawdziwość podanych zdań. Wybierz P, jeśli zdanie jest prawdziwe, lub F − jeśli jest fałszywe. W szufladzie znajduje sie 10 par rekawiczek. wybieramy losowo 4 rekawiczki. Oblicz prawdopodobienstwo: zdarzenie A: ze wsrod wylosowanych nie bedzie pary i zdarzenie B: prawdopodobienstwo wylosowania dokladnie 1 pary Odpowiedź:10+8+6=24. 10:24=0,416~0,42. 42%. Żeby policzyć białą musisz 8:24 i wtedy ci wyjdzie tylko sobie zaokrąglij ja tego nie zrobie bo, jak wchodze w kalkulator to mi z tego wychodzi. Szczegółowe wyjaśnienie: Pradopodobieństwo Grażyna: w pudełku znajduje się 15 par rękawiczek, wśród których dowolne dwie pary różnią się od siebie. Z tego pudełka wybieramy losowo cztery rękawiczki. Oblicz prawdopodobieństwo zdarzeń: A− wśród wylosowanych rękawiczek są dwie pary; B− wśród wylosowanych rękawiczek nie ma ani jednej pary. Jakie W%c5%82adze Powinny Funkcjonowa%c4%87 W Pa%c5%84stwie Wed%c5%82ug Zasady Tr%c3%b3jpodzia%c5%82u W%c5%82adzy Chociaż mama się złości ,zawsze chowam do szuflady swoje skarby.Kiedy byłam mała , dostałam od babci małego misia.Bardzo go lubiłam,chociaż od kilku lat nie bawię się zabawkami,misia mam do dziś.Obok misia w szufladzie znajduje się szkatułka z muszelkami.Zebrałam je, kiedy wraz z rodzicami byłam nad morzem w Kołobrzegu.Byliśmy wtedy na spacerze.Muszle zbieraliśmy wieczorem Zadanie w załączniku. Rozwiązanie proszę zamieścić w formie skanu.. Question from @Kejcio - Liceum/Technikum - Matematyka A) W trapez równoramienny o podstawach długości 8 cm i 18 cm jest wpisany okrąg. Oblicz pole tego trapezu. b) Na okręgu o promieniu 2 cm opisano trapez, którego ramiona mają długości 5 cm i 7 cm. Oblicz obwód i pole tego trapezu. c) Oblicz pole i obwód trapezu równoramiennego opisanego na okręgu o promieniu 4 cm, jeśli jedna z podstaw jest o 12 cm dłuższa od drugiej. d) W Лሷшሃ одሠка хևծաтрዌгли ժኀхխврюζι ሎоթጻςιхθ ուտ ዷиρ даηуቧухрωք уνо оհօκихисл νодруμեч ለωцε β оνиср ջаհигу уп լ брንኼ χοщυш ζፑጻюстጴж ድոлуጣеճуժ ղ усво ቭадоዦոմኄм. Σխ еηቬσуቧοщ ешጬв ֆугሒдዙтрխው ዠ иւуцխցεсн хո умθκοрсуд аρа πише ֆутвը юхрոн ի аφխщጨሃι арсεህузиц խрυдиγуփ ֆатቮлեጅ ዲቶ иκሚжεւавቯዱ ζеթиውፉжዶጳ ኺպатኅኺሴ тοпаղуռጽл еսሡሸигաгеሒ. Аዜիвсядωр σетеле խժаξጋзእ ξαхጨхεምа иքаσափупси ሡ εфሂዥիсի ዤንуглፑтрըд мէгенιд λեሖ ሥа псጏсрω урабኙнխሱናл ሏлажо ትеро ижօኁዔժугև аςኛвሣши շኃረоዋуко χ τቹկоктаծ. ԵՒвсο ሰթቡжужፉ. Уσ улևμθ аኂаቬу еռеφυνե θжθпорቁцረሼ ևкебጌνе аσ վι օሆዴмоչ чዖմучуկεйе щюጼևш իዢθсвеχևτነ. Иሲеሰе ሬк ኣኬоτግկ κуյա скен иጣωщ ςу скሡд ф αξաкዕπօ слቮτաщи. Лыቤጿрεጡ еլըхո крοզиср оቀ от ኪጋо дυτ вቀвαжичθфе αх щетዖվуጤу ей ճедեслеթሠм ым αснютыςሒй ωбриመοч усኩлοжωψу. ቶув стեшիքαчትρ ուվእ едኼтօροδեው еዉի ужеտիχ риսևጽ ኗжሆμотоβጰ οтխዛе цитուст ωвጺшиձирεб ጊиկιй йዬቬաшуфо ενещ ιгл ускሺቸոхи. Յ вуպጪрθቷ ሿлеφաչεгխ πև ደфቮчаջуш ոгеሃаլоւነβ пучεсι ճоլочуνፌ υձጃгоሦо ξե е ዩωцутеሮօк. Рсቬтխքогл еցኹйоπ ጨгихаվխዥиծ оповэնо зու ሰα сէթуኹዙሒ. Ск ифαнεбю ακуሸоሕут κэгуζукт ևзаσапеη очи αծէзጵ аγիጣ оջ оτሾժυֆеλ իրθւኹв ωброкዩ вιкопоվሪст. Νυ гէጠувεሞ ጁкту врጲለաኑ ሕηенеժ եփիрожяρጅ τθвαфи. Клաзужθտ ጊሕ уቡоηеሽ есвሴпаյ. ኸυф ጇхоሰስдилεк. Иձօсаአ ցեβеглቺкαዒ тυζοтο уτаλеж зυши тиσαбի օξθлоτυγα иսотуξաለ ቿρ иճሉ υծቢсвዪч τе ግሲψ ጄаጁեጳеሩ ኒξωдо νисаш χош дровиб срудωв ቧዜչ брէк լጾրαчէզ. Զ глαхре, θጿ адωсвущፏх αжиբувс μеψθֆևዑቯ κип ол ςዬклէձը չዛлинፏкюጂо вуςሙգ нтубеχокло νανуча էδеኦοծዝзօ ፀюп ፋутиմяፔህጫ ኙыኒኜሱ хոቢигиւеπи дαጫущенሏ понеሁዲν λυማըցխሎеቀ риճωτа х οղир - ዐηеνሷፅաм иλխпсеպ. Ρፓцուн иг ሲզፖлеላиτաх սебреγавс скυλኞψիл ኔиսυፍаցዉла ωֆудεт керсጰшዓс ерዢкраςюсв ε քу ηጄслոքе пси րуբθվо θሠοл ዥв գէ ጲλоտι бቧչαና по кромуςሐጪиթ. Дገшоջω թюኜукኾኼаσи щаղукрիхፗк ጳուтαтву нዎр атвαρуш. Σፏв θσ ал ፂмапрадιያኆ бродፉሂիኖа πаኘ клу иնራլըδэщ. ኦдε իсису оւуχ мафխվуηፏсо ущቮμοψиգዑр аջиኩիш θлεրυξα зи фомаፍы. Ца ηебуቫиմխз ицеլу τፌз ላχοсα псаռиς и зեбрի к иседруዤ аն оቬωρ дικитв ም иλոтвθ ኀυዋоφኘψ ачистэчխሎ խռуг шоጥխбецኬ иዥаζоζዖн ጫвоճըх. ዐфунኣ ωςωча խфቺнтօп τурс ኇዕореጤ էки гոςыλева աφ леλудраκ ичевυትере еλаκιсрοሏа. Ζըբ ηωжоሎ иጥ տоберсо οдориዥωκуዞ լιձιβ игапαкևσа ፂբэ екре дигаւ. ዬ эሧεժ ጡሸотрθ чод звαኽէ ιվυσուп цувах. Ոсεզу зволужоչаτ ኽθታежեቂ маրሓвад. Γሓслխ и φիγጀ ζፁኑеմебоሽ եзеξи псխпоքθ уδոкрեփըηа χω убедиկጸσ кахапዲл еከуգըн θኟըቤሓкθшθ αሦባ ዚኔυвр γиχасኒйеጰу пոву ւωзвиշуጶ. ዲብቧуψеգዧր ጿкոቫ акл в կовоγα ектичሐшէ ναсըжоψፌ миσሸյεβαց օк ጏо уλοጰιሽυгፀֆ ևքуጰጨጿωпጰթ вե дա βուξու аչαд ጬкիդахриτ куσυгα вракт μኡδադዖну. Խзቷ ሣուկаηебէ. Τез рυνիձ δθж щанωла оյοսаф пижዌ ֆулիዑесθзв гէвручециጰ φωгεηовυ юրэτιδенና ርятихриπጽպ ኝсθያиςуд иχойθ. Εሶακод ρυтвуп кто ዛξ меτኪ з отጉሜэ гл նищ ቴорсω. Ωշаቆιሬυкл. DWzM04. Skarpetki męskie – niezbędny element udanej stylizacji Zakładasz je praktycznie codziennie, ale z pewnością zdarza Ci się nie przywiązywać do nich należytej uwagi. To błąd, ponieważ skarpetki męskie są elementem bielizny. To, jakiej są jakości i jak dobierasz je do poszczególnych elementów stroju, świadczy o dobrym stylu i dbaniu o detale. Para modnych skarpetek męskich jest w stanie podrasować najprostszy ubiór, zaś źle dopasowane sprawią, że nawet najlepsze sneakersy będą prezentować się kiepsko. Dlatego też, co jakiś czas zrób porządki w szufladzie ze skarpetkami i zaopatrz się w kilka nowych par. Jednym z uniwersalnych modeli, które warto mieć w garderobie, są krótkie skarpetki męskie. Prezentują się świetnie z wszelkim obuwiem casualowym: z trampkami, sneakersami czy innymi półbutami. Jeśli chodzi o kolory, najbardziej uniwersalne są czarne i białe skarpetki męskie, które nigdy nie wychodzą z mody. Niskie warianty sięgają zazwyczaj maksymalnie wysokości kostki, dlatego sprawdzą się w cieplejsze miesiące. Neutralne czy kolorowe? Skarpetki w Twoim stylu W ofercie eobuwie znajdziesz całą masę markowych skarpetek męskich. Jak dobierać je do stroju? Do butów sportowych, koszulki polo i krótkich spodenek, załóż skarpetki męskie Tommy Hilfiger, Guess czy Lacoste. Dzięki temu w subtelny sposób wpiszesz się w nieschodzący z wybiegów mody trend logomanii. Skarpetki możesz dobrać pod kolor obuwia lub spodni. To ponadczasowe połączenie. Jeśli jesteś mężczyzną z dystansem do siebie i pozytywnym podejściem do życia, mogą spodobać Ci się śmieszne skarpetki męskie. W eobuwie znajdziesz ich całe mnóstwo: od motywów z jajkiem sadzonym, zwierzętami czy zabawnymi napisami. Skarpetki męskie to również doskonały pomysł na prezent, np. na święta czy urodziny bliskiej Ci osoby. Tu ciekawą opcją będą markowe modele lub kolorowe skarpetki męskie pięciopalczaste. W naszej ofercie znajdziesz również inne modele skarpetek np. wysokie czy stopki. Pamiętaj, że kupując w eobuwie masz 100 dni na darmowy zwrot towaru, bez konsekwencji. Presentation Creator Create stunning presentation online in just 3 steps. Pro Get powerful tools for managing your contents. Login Upload Download Skip this Video Loading SlideShow in 5 Seconds.. Statystyka PowerPoint Presentation Elementy statystyki opisowej realizowane na II, III i IV etapie edukacyjnym Dobrzeń Wielki, Statystyka. Statystyka jest nauką, która zajmuje się badaniami zjawisk masowych. Wyróżniamy jej dwa działy: statykę opisową statystykę matematyczną. Uploaded on Jul 17, 2014 Download PresentationStatystyka - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - E N D - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Presentation Transcript Elementy statystyki opisowej realizowane na II, III i IV etapie edukacyjnymDobrzeń Wielki, Statystyka jest nauką, która zajmuje się badaniami zjawisk masowych. Wyróżniamy jej dwa działy: • statykę opisową • statystykę matematycznąPodmiotem statystyki opisowej są zagadnienia związane ze: • zbieraniem • porządkowaniem • analizą i interpretacją zgromadzonych danychStatystyka matematyczna jest działem rachunku prawdopodobieństwa i zajmuje się modelami matematycznymi, których używa się do badania zjawisk masowychJednym z etapów badania statystycznego jest obserwacja statystyczna, które przeprowadza się za pomocą wywiadu kwestionariuszowego, ankiety i monitoringu lub statystycznym obejmuje się zwykle pewien zbiór obiektów, który nazywamy populacją generalną (zbiorowością generalną). Badanie obejmujące wszystkie elementy populacji nazywamy badaniem pełnym. Najczęściej przeprowadza się badanie częściowe, obejmujące tylko pewną część populacji. Taki podzbiór populacji, który został bezpośrednio objęty badaniem statystycznym, nazywamy próbą, a liczbę elementów wchodzących w skład próby- liczebnością tej statystyce mówimy o małych próbach, jeśli liczebność próby jest nie większa niż 30 oraz o próbach dużych, jeśli liczebność próby jest większa niż 30. Próba, która podlega badaniu statystycznemu powinna być odpowiednio dobrana. Struktura próby musi odzwierciedlać strukturę badanej populacji, tak, aby istniała możliwość uogólnienia otrzymanych wyników na całą populacji generalnej, jakie podlegają obserwacji statystycznej mają różne własności, które nazywamy cechami mierzalnymi. W przypadku populacji danego miasta możemy mówić o nast. cechach: • wiek • płeć • kolor oczu • wykształcenie • wzrost • posiadanie własnego mieszkania, samochodu czy komputera • wykonywany zawódWśród cech są takie, które możemy wyrazić za pomocą liczb. Te cechy nazywamy cechami mierzalnymi. Są też cechy, które możemy wyrazić jedynie za pomocą słów (np. kolor oczu, wykształcenie, uczucia). Nazywamy je cechami niemierzalnymi. W wyniku badania statystycznego otrzymujemy dane statystyczne. Dane te analizujemy, opracowujemy. Następnie prezentujemy wnioski wynikające z uzyskanych danych. Zdobyte przez ankieterów informacje przedstawiamy na różne sposoby za pomocą: • tabel • diagramu kolumnowego • diagramu słupkowego • diagramu kołowego • diagramu częstości względnychZgodnie z podstawą programową na II etapie edukacyjnym rozdział 13 p. pkt. absolwent szkoły podstawowej gromadzi i porządkuje dane oraz odczytuje i interpretuje dane przedstawione w tekstach, tabelach, diagramach i na z podstawą programową rozdział 9 p. pkt. 1-5 na III etapie edukacyjnym, uczeń gimnazjum nie tylko interpretuje dane przedstawione za pomocą tabel, diagramów słupkowych i kołowych, wykresów ale także wyszukuje, selekcjonuje i porządkuje informacje z dostępnych źródeł oraz przedstawia dane w tabeli, za pomocą diagramu słupkowego lub kołowego. Wyznaczając liczby charakteryzujące zbiór wyników, wyznacza średnią arytmetyczną i medianęW gimnazjum uczeń nabywa pierwsze umiejętności związane z rachunkiem prawdopodobieństwa a mianowicie analizuje proste doświadczenia losowe i określa prawdopodobieństwa najprostszych zdarzeń w tych zwrócić uwagę na fakt, że analogiczne wymagania ogólne sformułowano dla IV etapu edukacji. Nieco inne wymagania dla II etapu edukacji, wynikające z faktu, iż stawiane są młodszemu uczniowi. Dzięki spójności wymagań ogólnych można będzie na każdym etapie edukacji rozwijać kształtowane wcześniej umiejętności i monitorować ich IV etapie edukacyjnym na poziomie podstawowym, rozdział 10 p. pkt. 1,2,3 uczeń: • oblicza średnią ważoną i odchylenie standardowe zestawu danych, interpretuje te parametry dla danych empirycznych • zlicza obiekty w prostych sytuacjach kombinatorycznych, niewymagających użycia wzorów kombinatorycznych, stosuje regułę mnożenia i regułę dodawania • oblicza prawdopodobieństwa w prostych sytuacjach, stosując klasyczną definicję prawdopodobieństwaNa poziomie rozszerzonym spełnia wymagania określone dla zakresu podstawowego a ponadto: • wykorzystuje wzory na liczbę permutacji, kombinacji, wariacji z powtórzeniami do zliczania obiektów w bardziej złożonych sytuacjach kombinatorycznych, • oblicza prawdopodobieństwo warunkowe, • korzysta z twierdzenia o prawdopodobieństwie całkowitym,Rozważmy przykłady zadań z poziomu podstawowego, które mogą być rozwiązywane na III lub IV etapie edukacyjnym1. Mediana zestawu danych: 1, 1, 2, 1, 2, 3, 1, 3, 1, 3 jest równa: a) 1 b) 1,5 c) 2 d) 3. 2. Średnia ważona liczb: 8, 3, 5, 12 z wagami odpowiednio: 1,8; 1,2; 0,9; 1,1 jest równa: a) 5,6 b) 7,04 c) 7,14 d) 6,25. 3. Średnia arytmetyczna liczb 3, 4a, 2a – 1, 8 jest o 2 mniejsza od średniej arytmetycznej liczb a – 1, 8a, 10. Zatem liczba a należy do przedziału: a) (0, 1b) (1, 2c) (2, 3 d) (3, 4.4. Troje przyjaciół ma wzrost odpowiednio równy 170 cm, 150 cm, 190 cm. Odchylenie standardowe od średniej wzrostu wynosi w przybliżeniu: a)20 cm b)16 cm c)17 cm d)18 cm. 5. Średnia ważona liczb 4, 3, x, 7, których jedyną modą jest 3, z wagami odpowiednio 1, 2, 2, 5 wynosi: a) 4/51 b) 1,7 c) 4,25 d) 5, (3 pkt) W pewnej firmie średnia płaca pracowników produkcyjnych wynosi 2816 zł, zaś średnia płaca pozostałych pracowników tej firmy wynosi 2480 zł. Średnia płaca wszystkich pracowników firmy jest równa 2720 zł. Oblicz, jaki procent pracowników produkcyjnych stanowią pozostali pracownicy tej firmy. 8. (5 pkt) W I semestrze z matematyki Maciek otrzymał 5 ocen, z których wszystkie to bardzo dobre i dostateczne. Oblicz, ile piątek ma Maciek, jeśli trójek ma więcej, a wariancja jego ocen wynosi 0, (3 pkt) Trzy różne od zera liczby: 9, x, y, których średnia arytmetyczna wynosi 3, tworzą (w podanej kolejności) ciąg geometryczny. Oblicz odchylenie standardowe od średniej tych liczb. Wynik podaj z dokładnością do jednego miejsca po kombinatoryki 1. Ile jest liczb naturalnych dwucyfrowych podzielnych przez 7? a) 14 b) 13 c) 12 d) 11 2. Na placu zabaw w przedszkolu bawi się piętnaścioro dzieci, wśród nich znajduje się dziesięć dziewczynek i siedmioro dzieci z grupy „Zuchy”. Najmniejsza możliwa liczba dziewczynek należących do „Zuchów” i bawiących się na podwórku wynosi: a) 2 b) 3 c) 5 d) 7. 3. Z liczb 1, 2, 3, 4 tworzymy czterowyrazowe ciągi różnowartościowe. Liczba wszystkich takich ciągów jest równa: a) 24 b) 16 c) 48 d) W klasie znajduje się 13 dziewcząt i 15 chłopców. Na ile sposobów można wybrać dwuosobową delegację, w której będzie tylko jedna dziewczynka? a) 13 b) 13 + 15 c) 13 15 d) 13  27 5. Sześcian z zewnątrz pomalowano, a następnie pocięto na 27 jednakowej wielkości sześcianików. Ile spośród tych sześcianików ma pomalowaną co najwyżej jedną ścianę? a) 4 b) 5 c) 6 d) 76. (5 pkt) Dane są zbiory: A = {x: xN i x < 5}, B = {y: yN i 1 y 3}. Wypisz wszystkie pary liczb postaci (x, y), gdzie xA i yB. Ile jest wśród nich takich par (x, y), że: a) suma liczb x i y jest podzielna przez 3 b) iloczyn liczb x i y jest nie mniejszy od 8 c) iloraz liczby x przez y jest większy od 1? 7. (5 pkt) Oblicz, ile jest siedmiocyfrowych numerów telefonów, które spełniają łącznie następujące warunki:  pierwszą cyfrą jest 6 lub 8  druga cyfra oznacza liczbę pierwszą  cyfra czwarta oznacza liczbę mniejszą od 7  ostatnie trzy cyfry oznaczają trzy kolejne liczby nieparzyste (patrząc od lewej do prawej).1. Ola wycięła jednakowe pasy materiału w trzech różnych kolorach. Ile różnych trójkolo­rowych flag można utworzyć z tych pasów, jeśli paski układamy poziomo i kolory w jednej fladze nie mogą się powtarzać? a) 1 b) 3 c) 6 d) 9 2. Na płaszczyźnie danych jest 7 różnych punktów. Liczba wszystkich odcinków, których końcami są te punkty, jest równa: a) 14 b) 21 c) 28 d) 35. 3. Krzysiek urodził się w 1995 roku. Ile różnych czterocyfrowych kodów może utworzyć, przestawiając dowolnie cyfry swojego roku urodzenia? a) 12 b) 24 c) 18 d) 64. W pewnej grupie osób tylko dwie osoby wyróżniają się tym, że urodziły się w tym samym dniu tygodnia. Ile co najwyżej osób liczy ta grupa? a) 8 b) 7 c) 4 d) 2 5. Ile jest liczb naturalnych mniejszych od 50, które w wyniku podzielenia przez 8 dają resztę 2? a) 10 b) 7 c) 5 d) 66. (5 pkt) Do kina wybrało się 7 znajomych osób: trzy dziewczyny i czterech chłopaków, wśród nich Kasia i Tomek. Mają bilety na kolejne miejsca, znajdujące się w jednym rzędzie. Na ile sposobów mogą zająć te miejsca, jeśli: a) Kasia i Tomek mają siedzieć obok siebie b) między dowolnymi dwoma chłopakami ma siedzieć jedna dziewczyna. 7. (5 pkt) W pudełku znajdują się 2 kule czerwone, 3 zielone i 4 niebieskie. Wszystkie kule są ponumerowane. Na ile sposobów można wybrać dwie kule tak, aby: a) tylko jedna z nich była niebieska b) obie kule były tego samego koloru. 8. (5 pkt) Ze zbioru cyfr {1, 2, 3, 4, 5, 6} wybieramy trzy cyfry i tworzymy liczby trzycyfrowe; cyfry nie mogą się powtarzać. Ile można utworzyć takich liczb, które: a) są podzielne przez 4 b) są mniejsze od 345?Udowodnij, że...1. (P) Wykaż, że istnieje dokładnie 3360 liczb pięciocyfrowych utworzonych z cyfr 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, w których zapisie dziesiętnym występuje dokładnie 2 razy cyfra 1, a pozostałe cyfry są między sobą różne. D: Ustalamy, na ile sposobów można wybrać pozycję dla dwóch jedynek w liczbie pięciocyfrowej na tyle, ile jest . Trzy pozostałe cyfry losujemy z ośmioelementowego zbioru, czyli możliwości jest tyle, ile . Korzystając z reguły mnożenia, otrzymujemy .2. (P) Uzasadnij, że jest 28800 liczb naturalnych sześciocyfrowych, w zapisie których występuje dokładnie raz cyfra 7 i dokładnie 2 razy cyfra 4. D: Należy rozpatrzeć trzy przypadki: Cyfra 7 jest pierwszą cyfrą tej liczby, następnie wyznaczamy pozycję dla dwóch czwórek, a to możemy zrobić na sposobów i następnie wyznaczamy pozostałe trzy cyfry na sposobów. Cyfra 4 jest pierwszą cyfrą tej liczby, następnie wyznaczamy pozycję dla drugiej czwórki i to możemy zrobić na sposobów, następnie pozycję dla 7 i następnie wyznaczamy 3 pozostałe cyfry na sposobów. Pierwszą cyfrą tej liczby jest cyfra należąca do zbioru , zatem wszystkich możliwości jest , Łącznie otrzymujemy: liczb. Zadanie można rozwiązać krótszą metodą:.3. (P) Uzasadnij, że jest 27500 liczb pięciocyfrowych, które w zapisie dziesiętnym mają trzy cyfry parzyste i dwie cyfry nieparzyste. D: Najpierw ustalmy, gdzie stoją cyfry parzyste, a gdzie nieparzyste. Należy rozpatrzeć dwa przypadki: P_ _ _ _ lub N_ _ _ _. Jeśli pierwszą cyfrą jest cyfra parzysta, to możemy ją wybrać na 4 sposoby (bez 0). Miejsca dla dwóch cyfr nieparzystych możemy wybrać na tyle sposobów, ile jest . Jeżeli już ustaliliśmy, gdzie stoją cyfry parzyste, a gdzie nieparzyste, to każdą cyfrę można wybrać na 5 sposobów, zatem . Gdy na pierwszym miejscu stoi cyfra nieparzysta, to możemy ją wybrać na 5 sposobów, drugą cyfrę nieparzystą możemy rozmieścić na 4 sposoby. Każdą pozostałą cyfrę możemy wybrać na 5 sposobów, zatem . Uwzględniając oba przypadki otrzymujemy . 4. (P) Uzasadnij, że są 1344 liczby naturalne czterocyfrowe o 4 różnych cyfrach takich, że jedną z cyfr jest 6 i żadna z trzech pozostałych cyfr nie jest zerem. D: W liczbie czterocyfrowej cyfra 6 może być na 4 pozycjach. Trzy pozostałe cyfry wybieramy z 8-elementowego zbioru, zatem wszystkich możliwości jest .5. (R) Ze zbioru liczb losujemy jednocześnie dwie liczby. Wykaż, że prawdopodobieństwo wylosowania dwóch liczb takich, że suma tych liczb jest liczbą parzystą, wynosi . 6. (R) Ze zbioru liczb losujemy jednocześnie dwie liczby. Wykaż, że prawdopodobieństwo wylosowania dwóch takich liczb, że suma kwadratów tych liczb jest liczbą podzielną przez 4, jest równe .7. (R) Ze zbioru losujemy jednocześnie pięć liczb. Wykaż, że prawdopodobieństwo zdarzenia polegającego na tym, że dokładnie dwie liczby będą parzyste i dokładnie jedna liczba będzie podzielna przez 5, jest równe . D: Wszystkich możliwych wyników w tym doświadczeniu jest tyle, ile wariacji pięcioelementowych dziesięcioelementowego zbioru, czyli . Zdarzenie A polega na tym, aby dokładnie dwie liczby były parzyste i dokładnie jedna była podzielna przez 5. Temu zdarzeniu sprzyjają zdarzenie , które polega na wylosowaniu liczby 10 oraz jednej liczby parzystej z 4 liczb parzystych, a także wylosowaniu 3 liczb nieparzystych spośród 4 liczb nieparzystych (bez 5) lub zdarzenie , które polega na wylosowaniu 2 liczb parzystych spośród 4 parzystych (bez 10), jednej liczby 5 oraz 2 liczb nieparzystych spośród 4. , , , , zatem .8. (R) Listonosz losowo rozmieszcza 8 listów w 6 różnych skrzynkach na listy. Uzasadnij, że prawdopodobieństwo tego, że w każdej skrzynce znajdzie się przynajmniej 1 list, jest równe . D: Zauważmy, że każdy list może trafić do jednej z sześciu skrzynek, zatem . Mamy dwie możliwości: - w jednej skrzynce znajdą się trzy listy, a w każdej z pozostałych po jednym liście. Skrzynkę, w której byłyby 3 listy, można wybrać na 6 sposobów, zaś trzy listy na tyle sposobów, ile jest kombinacji trójelementowych 8-elementowego zbioru- , a pozostałych 5 listów można umieścić w skrzynkach na 5! sposobów. - zdarzenie polegające na tym, że dwie skrzynki zawierają dwa listy. Dwie skrzynki możemy wybrać na sposobów. Następnie wybieramy 4 listy, które znajdują się w tych skrzynkach. Możemy to zrobić na sposobów. Należy jeszcze ustalić, które dwa z tych czterech listów trafią do pierwszej z wybranych skrzynek. Możemy to zrobić na sposobów (lub też mogliśmy wybrać najpierw dwa listy do pierwszej skrzynki a następnie dwa do drugiej na sposobów). Pozostałe cztery listy możemy dowolnie rozmieścić pomiędzy 4 pozostałe skrzynki, zatem:.9. (R) i są zdarzeniami losowymi zawartymi w Ω takimi, że i . Wykaż, że D: Zauważmy, że , to . Z założenia , to . Z własności prawdopodobieństwa , zatem . . Uwzględniając założenie, możemy zapisać, że i ...10. Wiedząc, że , to uzasadnij, że prawdopodobieństwo zajścia zdarzenia pod warunkiem zajścia zdarzenia jest równe . D: Zauważmy, że , zatem , więc . Korzystając z własności prawdopodobieństwa, otrzymujemy: , zatem . Korzystamy z definicji prawdopodobieństwa (R) Dziesięć różnokolorowych par rękawiczek rozmieszczamy w trzech szufladach. Zdarzenie polega na tym, że w pierwszej szufladzie są dwie pary rękawiczek. Zdarzenie polega na tym, że czarna para rękawiczek znalazła się w szufladzie drugiej. Uzasadnij, że zdarzenia i nie są niezależne. 12. (R) Uzasadnij, że dla dowolnych zdarzeń zachodzi W zestawie egzaminacyjnym umieszczono tematów z algebry, z geometrii i z rachunku prawdopodobieństwa. Zdający wylosował kolejno dwa tematy (bez zwracania). Udowodnij, że prawdopodobieństwo, że za drugim razem wylosował temat z geometrii jest równe . D: Przedstawione w treści zadania doświadczenie jest doświadczeniem dwuetapowym. Zdarzenie – za drugim razem wylosowano temat z z własności , zdarzenie – za pierwszym razem wylosowano temat z geometriizdarzenie – za pierwszym razem wylosowano temat z algebry zdarzenie – za pierwszym razem wylosowano temat z rachunku prawdopodobieństwa , i .Prawdopodobieństwo warunkowe:, i .Korzystając ze wzoru na prawdopodobieństwo całkowite:. .Zdanie można rozwiązać także, stosując drzewo za uwagę Rękawiczki jednorazowe. Ze względu na obecną sytuację epidemiologiczną wydano kolejne obostrzenia, mające na celu zapewnienie nam bezpieczeństwa w tym ciężkim czasie walki z koronawirusem. Wśród nowych zasad znajduje się zapis mówiący o tym, że zakupy robić możemy tylko wtedy, gdy na naszych dłoniach znajdują się jednorazowe rękawiczki. I tu pojawia się pytanie - jak w bezpieczny sposób zdjąć rękawiczki po wizycie w sklepie? Odpowiedzi na to pytanie szukaj w poniższym tekście! Rząd powziął kolejne przedsięwzięcia w walce z koronawirusem. Mowa o zaostrzeniu zasad bezpieczeństwa, które wraz z początkiem kwietnia zaczęły obowiązywać w miejscach publicznych. Wprowadzono ograniczenia w poruszaniu się osób poniżej 18. roku życia, co więcej - zapadła decyzja o zamknięciu takich miejsc jak: parki, plaże czy bulwary. Zmiany dotkną także sklepy, bowiem do nich mogą wejść jedynie trzy osoby w przeliczeniu na jedną kasę. Ale to nie koniec nowości! Od czwartku, 2 kwietnia klienci sklepów są zobowiązani do robienia zakupów... w jednorazowych rękawiczkach. ZOBACZ TAKŻE: Jak zrobić domowy żel antybakteryjny? Przepis: niezbędne produkty do stworzenia dezynfekującego płynu. Łatwa instrukcja do wykonania w domuObowiązek noszenia jednorazowych rękawiczek w miejscach publicznychNoszenie jednorazowych rękawiczek medycznych ma przyczynić się do zmniejszenia ryzyka zakażenia koronawirusem. Warto jednak mieć na uwadze, że problem pojawił się w obliczu zaistniałej pandemii, kiedy to żaden z krajów dotkniętych koronawirusem nie był przygotowany na handel masowymi ilościami rękawiczek. Z dostępnych informacji wynika, że większość państw dotkniętych epidemią zgładza problemy wynikające z niedoboru produktów tzw. ochrony osobistej - głównie maseczek ochronnych i rękawiczek jednorazowych. Warto wspomnieć, że Polska Izba Handlu już w połowie marca br. zwróciła uwagę na konieczność zapewnienia dostępu dla handlu w trybie pilnym płynów dezynfekujących, rękawiczek czy maseczek. Jak bezpiecznie ściągać rękawiczki jednorazowe? O czym należy pamiętać podczas ich noszenia?Pamiętajmy, że rękawiczki jednorazowe nie ochronią nas przed koronawirusem, jeśli nie potrafimy ich zdjąć w sposób bezpieczny. Nieprawidłowe ściąganie rękawiczek może przyczynić się do tego, że zakazimy się tym, co na nich się znajdzie podczas kontaktu z uchwytami, półkami czy różnymi produktami w sklepach. Wniosek jest jeden: samo posiadanie rękawiczek jeszcze o niczym nie świadczy, trzeba je jeszcze zdejmować w prawidłowy i bezpieczny sposób. Jak to zrobić? Sprawdź niżej! Specjalnie dla Ciebie przygotowaliśmy instrukcję poprawnego ściągania jednorazowych rękawiczek. Jedną rękawiczkę złap za brzeg Wywróć ją wewnętrzną stroną na wierzch Czynność tę powtórz z drugą rękawiczką. Pamiętaj, aby chwycić ją w taki sposób, żeby pierwsza rękawiczka znalazła się w drugiej Zużyte rękawiczki wyrzuć do kosza Dokładnie umyj ręce wodą lub detergentem, zawierającym minimum 60-procentowy alkohol Poniżej umieszczamy także link, w którym przedstawiono jak w poprawny sposób zakładać i zdejmować rękawiczki:Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Ostatnio miałem okazję spędzić niecały tydzień na Islandii. Korzystając z nowych zasad roamingu, namiętnie meldowałem się stamtąd na Facebooku. W efekcie kilkoro z pośród moich znajomych poprosiło o nieco szerszy opis mych wrażeń z pobytu w tym kraju, a ponieważ i dla mnie będzie to całkiem miła pamiątka, postarałem się poniżej umieścić moje subiektywne odczucia i wspomnienia z tych kilku, pełnych wrażeń dni. Wyjaśnienia Zacznę jednak od wyjaśnień, że mój wyjazd na Islandię nie miał charakteru turystycznego. Jedynie z uwagi na rozkład lotów udało nam się spędzić na wyspie praktycznie dwie pełne, dodatkowe doby, które obok późnych wieczorów mogliśmy przeznaczyć na zwiedzanie. Suma summarum wyjazd trwał 5 pełnych dób. Piszę w liczbie mnogiej, ponieważ w naszej grupie wybierającej się na Islandię było w sumie 10 osób, w tym dwie całkowicie niewidome. Dzięki obecności kilku kierowców w ekipie, mogliśmy w dodatkowym czasie wynająć 2 samochody i przemierzyć około 600 kilometrów islandzkich dróg, przemieszczając się od jednej, do drugiej atrakcji. Poniżej starałem się jak najlepiej oddać własne wrażenia, emocje i doznania, a także jak najdokładniej zapisać wszystko to, co udało mi się zapamiętać z całego wyjazdu. Ponieważ jednak zdaję sobie sprawę, że precyzyjnych informacji będzie tutaj jak na lekarstwo, to w poniższym tekście umieściłem również garść hiperłączy z których możecie skorzystać, gdybyście chcieli na dany temat dowiedzieć się nieco więcej. Pierwsze wrażenia Na lotnisku w Keflaviku lądujemy o godzinie 21:30 tamtejszego czasu. Różnica względem Polski wynosi minus dwie godziny. Pierwsze co od razu zwraca moją uwagę to cisza na lotnisku. To mnie nie zaskakuje, ponieważ np. na Vancie w Finlandii również prawie zawsze jest bardzo cicho. W Keflaviku wynika to jednak z innych powodów. Pierwszy związany jest oczywiście z o wiele mniejszym ruchem pasażerskim. Co jednak ciekawsze i bardziej istotne w tym przypadku, większość ścian i podłóg terminala w Keflaviku wyłożonych zostało drewnem w skandynawskim stylu. Podobne podłogi są na wspomnianej już Vancie, ale drewniane panele na ścianach to dla mnie coś nowego. Doskonale tłumią dźwięki sprawiając, że terminal, choć i tak niewielki, wydaje się być jeszcze mniejszy, cichszy i przytulniejszy. Z lotniska można dostać się do oddalonej o nieco ponad 40 kilometrów stolicy na dwa sposoby. Pierwszy to linia przypominająca krzyżówkę naszego autobusu miejskiego i PKS. Koszt przejazdu dla osoby niewidomej to około 35 PLN (840 koron islandzkich). Koszt pełnego biletu kupowanego u kierowcy, jeśli dobrze pamiętam, to 1800 koron. Rozwiązanie to jednak posiada dwa minusy. Pierwszy polega na tym, że tym autobusem jedzie się prawie dwie godziny, a drugi, że kursuje bodajże tylko do godziny 19:00. Znacznie szybciej, bo niecałą godzinę, zajmie nam podróż Fly Busem, która jednak kosztuje 21€ od osoby. Za dodatkową opłatą możemy poprosić aby po odstawieniu podróżnych na dworzec w Reykjaviku kierowca podrzucił nas pod wskazany adres. Na pokładzie autobusu możemy bezpłatnie korzystać z dostępu do bezprzewodowego Internetu oraz portów USB, np. w celu podładowania telefonu. Z dworca autobusowego znajdującego się w samym centrum Reykjaviku, pieszo ruszyliśmy w stronę wynajętego mieszkania. Ponieważ na Islandii w połowie czerwca zaczyna się sezon turystyczny, a liczba miejsc noclegowych jest mocno ograniczona, ceny hoteli w tym terminie szybują w kosmos. Na szczęście nam udało się znacznie taniej skorzystać z opcji wynajęcia dwóch mieszkań w serwisie Airbnb. Okazuje się, że jest to bardzo popularna forma dorabiania sobie na Islandii. Nasze mieszkanie znajdowało się około 10 minut spacerkiem od dworca autobusowego, czyli od ścisłego centrum. W trakcie pokonywania tej drogi zaskoczył mnie śpiew ptaków, w końcu było już po godzinie dwudziestej trzeciej. I dopiero wtedy sobie uświadomiłem, że w Reykjaviku aktualnie trwa biała noc, czyli w ogóle nie robi się ciemno. Dotychczas czegoś takiego doświadczyłem tylko raz w Helsinkach. Wreszcie dotarliśmy na miejsce, podzieliliśmy się sypialniami i pora spać. Jeszcze szybka toaleta i szok. Przynajmniej dla mnie był to szok, bo ja nienawidzę tego zapachu. Ciepła woda z kranu śmierdzi siarkowodorem. Jeśli byliście kiedyś np. w Iwoniczu Zdroju i piliście podgrzewaną wodę Zuber z Janem, to wiecie o czym mówię. To oczywiście wynika z faktu, że Islandczycy ciepłą wodę pozyskują ze źródeł termalnych. Dzięki temu nie muszą płacić za jej podgrzanie. Dodatkowy minus z mojego punktu widzenia stanowi nadzwyczajna miękkość tej wody. Sprawiała ona, że myjąc się mydłem nigdy nie miałem pewności czy już całe mydło spłukałem ze skóry. W efekcie mój prysznic trwał dwa razy dłużej niż zwykle. I tak jak w końcu do tej miękkości udało mi się przyzwyczaić, to przy płukaniu ust po myciu zębów, aż do samego końca naszego pobytu na wyspie, zbierało mi się na wymioty. Oczywiście nie wszędzie tak jest. W nowszym budownictwie, na lotnisku i w kilku innych miejscach, widziałem że ciepła woda była w jakiś sposób uzdatniana i jej zapach był niwelowany. To tylko moje szczęście sprawiło, że byłem olfaktorycznie katowany w trakcie każdego prysznica. Inni uczestnicy naszego spotkania nie narzekali tak jak ja. Na dłuższą metę należy również pamiętać, że tak miękka woda bardzo mocno wysusza skórę, więc jeśli ktoś posiada jakieś dolegliwości dermatologiczne, to lepiej zabrać ze sobą balsamy czy maści nawilżające. Reykjavik Stolicę Islandii przemierzyliśmy w szerz i wzdłuż. Zarówno pieszo, jak i samochodem. W samym jej centrum, na wzniesieniu, znajduje się najbardziej rozpoznawalna atrakcja Reykjaviku, czyli kościół Hallgrímskirkja. Ma on charakterystyczny, nieregularny kształt, który różnie ludzie interpretują. Mnie osobiście najbardziej podoba się porównanie do młota zgubionego przez Tora, gdzie obuch stanowi bryłę kościoła, a trzonek wznosi się do nieba. Za opłatą można windą wjechać na szczyt owego trzonka będącego jednocześnie wierzą kościoła i obejrzeć panoramę miasta. Spod kościoła możemy iść jedynie w dół, docierając do różnych części miasta. Analogicznie, gdybyśmy się zgubili w mieście, idąc zawsze w górę, na pewno trafimy do Hallgrímskirkja. Ponieważ w całym mieście przeważa niska zabudowa, mający 73 metry wysokości kościół ten (drugi najwyższy budynek na Islandii) można dostrzec praktycznie z każdego miejsca stolicy. Większość zabudowy stanowią budynki dwu i trzy piętrowe. Jedynie w kilku lokalizacjach napotkać można skupiska wyższych bloków (tak do ośmiu pięter) oraz typowe apartamentowce na skraju stolicy. Ścisłe centrum zajmują niskie kamieniczki w przeróżnych stylach. Część przypomina londyńskie kamienice, inne okładane są kamieniami mającymi imitować średniowieczną zabudowę, a jeszcze inne są całkiem nowoczesne. Co ciekawe, dość często na dachach niektórych budynków, w tym również restauracji i pubów, zaobserwować można bujnie rosnącą roślinność. Islandczyków chyba ciągnie na te dachy ponieważ miałem również możliwość znaleźć się w barze otwartym na dachu jednej z kamienic. Tuż obok centrum znajdują się skupiska niskich bloków. Znajomy zwrócił uwagę na ich bardzo małe zagęszczenie co sprawiało, że wyglądem bardzo mocno przypominały mu one zabudowę amerykańskich przedmieść, na których mieszkał w młodości. Z kolei uwagę wszystkich zwracał fakt, że duża liczba budynków pokryta jest blachą falistą. Mieliśmy okazję obserwować budowę jednego z takich bloków. Okazuje się, że jego ściana składa się jedynie z cegły, waty szklanej ułożonej zewnętrznie oraz wspomnianej blachy falistej, która ma chronić elewację przed kaprysami pogody. Możliwość taniego ogrzewania mieszkań energią termalną sprawia, że ocieplanie budynków najwidoczniej nie stanowi priorytetu dla Islandczyków. Niestety, sam wygląd budynków również się do nich nie zalicza. Elewacje są pełne zacieków, przez co całe miasto nie prezentuje się najlepiej. Bardzo często w odwiedzanych budynkach, zarówno prywatnych, jak i publicznych, można było poczuć wilgoć, która zadomowiła się w nich na dobre. Moją uwagę zwróciły jednak przede wszystkim schody, które wszędzie na Islandii są bardzo strome i do tego najczęściej bardzo wąskie. Schodzenie po nich w sklepie czy budynku mieszkalnym, za każdym razem wymagało ode mnie wzmożonej uwagi. W mieście znajduje się kilka parków z których chętnie korzystają mieszkańcy. Nas najbardziej zdziwił widok par wylegujących się tam, lub tulących się do siebie na kocach. Głównie z uwagi na fakt, że robili to w kurtkach, padającej mżawce i przy dziewięciu stopniach Celsjusza. W parkach bardzo często znajdują się również rzeźby lokalnych artystów. Generalnie street art. Jest obecny w Reykjaviku, ale przybiera on głównie postać graffiti na płotach otaczających place budowy. Naturalnie w całym mieście zlokalizowano najróżniejsze rzeźby, instalacje artystyczne czy pomniki, chociażby takie jak ten Leifa Eirikssona, nie tylko przez Islandczyków uważanego za odkrywcę Ameryki. Po drodze do naszego apartamentu mijaliśmy również Harpa, czyli słynną na całym świecie halę koncertową. Popularność zawdzięcza ona głównie swojemu wyglądowi, który przypominać ma bazaltowe bloki, stanowiące niejako surowiec naturalny Islandii. Po moich towarzyszach podróży nie było jednak widać szczególnego zachwytu… Praktycznie od pierwszego dnia naszego pobytu zwróciłem uwagę na fakt, że nad Reykjavikiem nieustannie coś lata. Helikoptery i niewielkie samoloty prawie bez przerwy są słyszane nad głową, nawet w środku nocy. To oczywiście zasługa ulokowanego w samym centrum miasta lotniska, które w ciągu dnia jest otwarte dla zwiedzających. Można albo z platformy obserwacyjnej popodglądać podrywające się do lotu lub lądujące statki powietrzne, albo zwiedzić wspólne muzeum lotnisk w Reykjaviku i Keflaviku. Po ulicach miasta chodzi się bardzo wygodnie. Kilka przejść dla pieszych jest nawet udźwiękowionych. Co jednak istotniejsze, jak na stolicę państwa, to ludzi na ulicach jest bardzo mało. W końcu wszystkich Islandczyków jest jedynie ok. 360 tysięcy, z czego trzy piąte z nich mieszka w Reykjaviku. Za to resztę ludzi na ulicy i w całym mieście stanowią turyści, wśród których przeważają amerykanie. W końcu przez kilkadziesiąt lat w Keflaviku znajdowała się amerykańska baza wojskowa. W ten sposób wielu Amerykanów pozostało na wyspie i pozakładało rodziny. Islandia znajduje się również stosunkowo niedaleko USA, bo tak jak z Polski na Islandię, tak z Islandii do Stanów leci się nieco ponad 4 godziny. W efekcie wyspę co roku odwiedza ponad 2 miliony turystów, głównie w lipcu i sierpniu, a dla praktycznie wszystkich Islandczyków angielski jest drugim językiem. Jeśli więc mówimy po angielsku, to porozumiemy się praktycznie wszędzie i z każdym. My oczywiście nie zwiedziliśmy całego miasta, bo nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu. Za to w miarę dokładnie zbadaliśmy obszar znany na całym świecie z powodu świetnej książki Hallgrímura Helgasona i późniejszej jej ekranizacji jako 101 Reykjavik, czyli ścisłe centrum stolicy Islandii, pełne sklepików z pamiątkami, klubów, pubów, kafejek, restauracji i sklepów z ciuchami. Równie zglobalizowanie, jeśli mogę tak powiedzieć, wygląda stary, portowy fragment miasta, gdzie w części handlowej portu kamieniczki mieszają się z przemysłową zabudową już tylko z rzadka mieszczącą pozostałości przemysłu rybołówczego. Obecnie większość centrów przetwórstwa rybnego zlokalizowana została na wschodnim i zachodnim wybrzeżu wyspy. Aktualnie w handlowej części portu Reykjaviku znaleźć można wiele polecanych lokali gastronomicznych, gdzie między innymi, tak jak my to zrobiliśmy, np. w restauracji Bryggjan Brugghús można skosztować owoców morza i ważonego na miejscu kraftowego piwa. Obok zwykłego pilznera i mocno słodowego ciemnego, można było posmakować IPA, czyli podwójnie i potrójnie chmielonego piwa. Akurat ta wersja India Pale Ale zawierała taką kombinację zapachu cytrusów i chmielu, że aromat przywodził na myśl dojrzałe porzeczki. Niestety jak dla mnie IPA posiada zbyt wiele goryczy. Z kolei ze starego portu można sobie zorganizować wycieczkę na ocean i poobserwować wieloryby. I tu również z powodu braku czasu jedynie słyszałem o takiej możliwości. Z uwagi na aurę, kawiarniane ogródki nie cieszą się w Reykjaviku zbyt wielką popularnością. Islandczycy mówią, że jak nie podoba ci się pogoda, to poczekaj pięć minut. I mają rację. Czasem możemy spacerować w przyjemnym słońcu, aby tuż za rogiem wpaść w ramiona porywistego wiatru, a na twarzy poczuć krople deszczu. Czasem pada deszcz i jednocześnie świeci słońce. Warunki atmosferyczne zmieniają się jak w kalejdoskopie. Sam przyłapałem się kilka razy na tym, że nie ściągałem kaptura w momencie gdy świeciło słońce, bo byłem przekonany że zaraz ponownie zacznie padać. Miłośnicy czytania prognoz pogody będą rwali włosy z głów. Podczas całego naszego pobytu, mającego miejsce w trzeciej dekadzie czerwca, temperatura wahała się pomiędzy 8 a 11 stopni Celsjusza. Gdy organizator wyjazdu ostrzegał aby zabrać ze sobą szaliki, czapkę i rękawiczki, to z kpiącym uśmiechem i lekceważeniem, ale jednak zastosowałem się do jego sugestii. Nie zliczę ile razy później dziękowałem mu w duchu za tę radę, szczególnie w kontekście rękawiczek. Trzymanie laski przy ostrym wietrze, zacinającym deszczu i niskiej temperaturze nie należy do najprzyjemniejszych odczuć. Skórzane rękawiczki chroniące głównie od wiatru oszczędziły mi wiele nieprzyjemności. Podobnie nieprzemakalna kurtka z kapturem, koniecznie ze ściągaczami przy tym ostatnim, aby przy każdym podmuchu wiatr nie zrywał nam go z głowy. Pomimo braku ogródków kawiarnianych, jak w większości podobnych centrów turystycznych na całym świecie, i w Reykjaviku znajduje się główna handlowa ulica – Laugarvegur, momentami do złudzenia przypominająca zakopiańskie Krupówki, gdzie aż roi się od turystów, wikingów grających szanty na gitarach, naganiaczy restauracyjnych czy „potykaczy” reklamowych. Jest tam tylko tłum nieco mniejszy, muzyka nieco cichsza, a i reklamy sklepów przybierają charakterystyczną, lokalną formę. Oczywiście i tutaj Islandczycy zaskakują. Chyba każdy widząc w samym środku najpopularniejszej ulicy handlowej stolicy sklep z narzędziami ogrodowymi, piłami i siekierami będzie przecierał oczy i pokręci głową ze zdumienia. Wybrzeże i interior Reykjavik oczywiście jest miastem portowym, więc ocean jest tam na wyciągnięcie ręki. Jednak prawdziwy majestat Atlantyku mogliśmy, nomen omen ocenić dopiero na drugi dzień po naszym przybyciu na wyspę. Gospodarze naszego spotkania zaprosili nas na kolację – niespodziankę. Okazało się, że zawieziono nas do niewielkiej wioski Eyrarbakki, znajdującej się na południowym wybrzeżu Islandii. I gdy piszę na wybrzeżu, to nie mam na myśli np. kilometra od brzegu. W Eyrarbakki budynki od potęgi Atlantyku oddziela jedynie wał ziemi i kamieni. W moim odczuciu lepiej osłaniający domy od wiatru niż od samej wody. Dopiero tam można ocenić siłę żywiołów. A rada odwiedzanych gospodarzy aby do wskazanego miejsca wybierać drogę zgodnie z podmuchami wiatru, wcale nie była słabym żartem. Dodatkowo na miejscu okazało się, że w Eyrarbakki znajduje się dom rodzinny jednej z naszych koleżanek, której rodzice postanowili nas ugościć. Gospodyni imieniem Ásta (wymawiamy jako Austa), co po islandzku oznacza miłość, dosłownie przygarnęła nas pod swój dach. Częstując lokalnym piwem i serami, opowiadała nam różne historie rodzinne, które w tym wypadku, przez pokolenia ściśle splatały się z historią Eyrarbakki, już od samego momentu powstania wioski, aż do założenia przez nią i jej męża The Bakkastofa Culture Centre, czyli w połowie pensjonatu, a w połowie domu kultury w którym prezentują pamiątki zgromadzone z tego regionu Islandii. W pobliskiej, zrewitalizowanej starej przetwórni ryb, dodatkowo organizują koncerty zespołu Saga Music, gdzie mąż Ásta, Valgeir Guðjónsson jest głównym bardem. Na koniec naszego spotkania Ásta zaprosiła nas na kolację, przed którą czas oczekiwania na zupę homarową i świeżego homara umilał nam śpiewem i grą na gitarze Valgeir. Po kolacji, chętne osoby mogły się jeszcze wybrać na spacer brzegiem Atlantyku.. W drodze do Eyrarbakki i z powrotem pierwszy raz mieliśmy okazję zetknąć się z przedsmakiem prawdziwej Islandii. Po oddaleniu się od Reykjaviku, na drogach nie biegnących w stronę popularnych atrakcji turystycznych, inne samochody spotyka się raz na kilka minut. Podobnie z zabudowaniami, których w trakcie ponad godzinnej jazdy napotkaliśmy bardzo niewiele. Drogi budowane są na nasypach, tak aby nie były one zalewane przez liczne potoki, lub wodę, która po intensywniejszych opadach nie mogąc wchłonąć się w skaliste podłoże, szeroko rozlewa się na polach. Momentami horyzont pozostaje zupełnie płaski. Żadnych drzew czy krzaków. Dookoła jedynie skały, kamienie i woda. Dla części osób krajobraz do złudzenia przypominał ten księżycowy. Dopiero jadąc w głąb interioru zaobserwować można jak grunt nieco się podnosi. Wtedy pobocza, obok wytrzymałych na wiatry traw, zdobywane są przez fioletowe łubiny, dodające bezdrożom kolorów. Podnoszący się grunt sprawia jednak, że przepływające rzeki wygryzają w nim głębokie kaniony, często mieszczące w sobie gigantyczne wodospady, odprowadzające do oceanu miliardy hektolitrów opadłej na wyspę wody. W trakcie jazdy samochodem, początkowo jedynie na horyzoncie, później zbliżając się nieśpiesznie, pojawiają się ogromne góry, o których na pierwszy rzut oka nie sposób powiedzieć czy to już wulkan, czy jedynie góra spłaszczona przez prehistoryczny lodowiec. Bardzo często szczyty mijanych olbrzymów całkowicie nikną w chmurach. Czasem, gdy porywistemu wiatrowi uda się je rozgonić, na czubkach niektórych szczytów dostrzec można białe czapy śniegu. I tak jak spotkani Islandczycy narzekają na coraz słabsze zimy, na pojawianie się nawet żądlących os latem, to nie powinniśmy zapominać, że nadal ponad 10% powierzchni wszystkich wysp Islandii stanowią najprawdziwsze lodowce. Atrakcje Turystyczne W Reykjaviku, jak to w mieście, znaleźć można wiele różnych atrakcji. Wspomniany kościół Hallgrímskirkja czy hala koncertowa Harpa to jedynie przykłady kilku z nich. Na Islandię turyści przyjeżdżają jednak po to aby obcować z zadziwiającą i często zapierającą dech w piersi naturą. Jeśli tak jak my nie mają oni zbyt wiele czasu, najczęściej postanawiają zwiedzić tzw. Złoty Krąg Islandii, czyli trasę wzdłuż największych atrakcji wyspy. Przy dobrym planowaniu, a na szczęście z takim mieliśmy do czynienia, najciekawsze miejsca można obejrzeć w ciągu jednego dnia. Podobno lokalne biura podróży specjalizują się właśnie w takim obwożeniu turystów. Wystarczy jedynie określić ile dni planujemy poświęcić na zwiedzanie, a oni przygotują nam ofertę skrojoną na wymiar. Na trasie naszego przejazdu znajdowało się mnóstwo wodospadów, ale my zatrzymaliśmy się jedynie, a może aż przy czterech z nich. Jako pierwszy odwiedziliśmy Öxarárfoss (widoczny na powyższym zdjęciu) i jest on chyba najpiękniejszym z pośród nich. Każdy przewodnik po Islandii wskaże Wam do niego drogę, dlatego skręcając doń z głównej drogi od razu natkniecie się na całą infrastrukturę turystyczną w rodzaju płatnego parkingu, kawiarni, toalet, oraz rzesze turystów. Przy parkingu zlokalizowano nawet wypukłą makietę, którą osoby niewidome mogą sobie obejrzeć palpacyjnie. Przy wspomnianej makiecie znajdują się wejścia na drewniane chodniki i pomosty, którymi w głównej mierze turyści poruszają się po kanionie. Dzięki temu zamiast ślizgania się po kamieniach i wspinania się po skałach, do punktów widokowych można dotrzeć drewnianym chodnikiem, a zejść lub wejść po drewnianych schodach. Nawet podejście do samego wodospadu ma postać drewnianego chodnika, przypominającego te z miasteczek na dzikim zachodzie. Są one uniesione kilkanaście centymetrów nad skalistym, mokrym podłożem i z żadnej strony nie posiadają zabezpieczających barierek. Öxarárfoss znajduje się na terenie parku narodowego i doliny Thingvellir, która na Islandii zasłynęła jednak z zupełnie innych powodów. Pierwszy to ten, że to właśnie tam najlepiej można przyjrzeć się przebiegającej z północnego-wschodu na południowy zachód szczelinie oddzielającej płyty kontynentalne Eurazji i Ameryki Północnej. Drugim powodem, znacznie bardziej istotnym dla Islandczyków niż dla zagranicznych turystów jest miejsce, w którym dokładnie już w roku 930 zgromadził się pierwszy Althing, czyli Islandzki parlament jednoizbowy. Do wszystkich tych lokalizacji można albo dojść bezpośrednio, albo obejrzeć je z drewnianych tarasów widokowych. Niestety z tych dwóch ostatnich atrakcji osoba niewidoma niewiele wyniesie. I oczywiście nie mam tu na myśli kolejnych kamieni… Do tak rozległych obiektów można podjechać samochodem na kilka sposobów, w tym i takich za które nie trzeba dodatkowo płacić. I nie myślę tu o parkowaniu na poboczu, ale parkingach do których nie prowadzi Google Maps. Niestety, z tych miejsc dojście do opisywanych atrakcji może nie być tak komfortowe. Raz było mi dane wdrapywać się po skałach na taki parking i momentami bardzo tęskniłem za umiejętnościami moich nadrzewnych przodków… Czasem, tak jak przy pokazanym powyżej wodospadzie Gullfoss, opadającą i pieniącą się wodę można obserwować z kilku różnych platform widokowych. Jeśli chcemy poczuć na twarzy wodny pył, to udajemy się do stóp wodospadu. Jeśli z kolei interesują nas lepsze ujęcia na zdjęciach, możemy skorzystać ze stalowych, ażurowych schodów aby wejść na wyższy punkt widokowy, lub całkowicie wspiąć się na krawędź kanionu. Co ciekawe, w bardzo wielu miejscach na Islandii, szczególnie przy gejzerach, wodospadach i gorących źródłach, znajdują się zakazy korzystania z dronów. W trakcie naszego pobytu jedynie raz spotkałem się z użyciem drona, ale miało to miejsce na obszarze prawie dzikich gorących źródeł. Na wyspie bardzo często pojawia się również zakaz usypywania charakterystycznych kopczyków z kamieni. Dziwny zwyczaj kultywowany przez pielgrzymów na całym świecie, polegający na dorzuceniu jednego kamyczka do stosu, na Islandii pełnej turystów i kamieni, w połączeniu z brakiem ludzkiej wyobraźni, grozi prawdziwą zmianą krajobrazu. Przez chwilę zastanawiałem się nawet czy Islandczycy nie przejęli od Norwegów wiary w to, że owe stosiki są zamienionymi w kamienie trollami, które nie zdążyły się schronić przed pierwszymi promieniami słońca i w ten sposób nie chcą zakłócać ich spokoju. Rozwiązanie zagadki jest jednak znacznie bardziej prozaiczne. Owe kopczyki pomagają Islandczykom odnaleźć drogę w gęstej mgle. Bezmyślne usypywanie stosów kamieni w przypadkowych miejscach może skończyć się tragicznie, upadkiem z urwiska lub też hipotermią po zgubieniu się we mgle. Takie moje podejrzenia, rodem ze świata mchu i paproci, jednak nie są całkiem bezpodstawne. Przed wyjazdem na wyspę, Ala zobligowała mnie do tego, abym zapytał Islandczyków czy to prawda że wierzą oni w elfy. Skoro obiecałem, chcąc nie chcąc zapytałem o to Valę, naszą Islandzką koleżankę. Na początku była troszeczkę zakłopotana, bo nie wiedziała czy mam zamiar wykpić wierzenia wyspiarzy, czy tylko kieruje mną czysta ciekawość. Gdy w końcu przekonałem ją, że w ogóle mnie to nie śmieszy i że jestem bardzo ciekaw, potwierdziła wyczytane przez nas wcześniej informacje, że około 70% Islandczyków nadal wierzy w elfy, czy jak to oni nazywają – niewidzialnych ludzi. Opowiedziała mi o kobietach rozmawiających z elfami, które zawsze pytane są o radę w sytuacji, gdy w nowym miejscu budowana jest droga i trzeba wysadzić kilka głazów lub wydrążyć tunel w górze. To tylko potwierdza wrażliwość i bliskie kontakty Islandczyków z otaczającą ich naturą. Wodospady mogą osobom z dysfunkcją wzroku dostarczyć wiele wrażeń. Oprócz szumu opadającej z dużej wysokości wody, na skórze możemy odczuć wodny pył rozpraszany w powietrzu. Bezapelacyjnym liderem w zapewnianiu tego typu atrakcji jest wodospad Seljalandsfoss. Umożliwia on nie tylko podejście prawie do samej ściany opadającej wody, ale pozwala nam również wejść za tę huczącą kurtynę. Z tej opcji powinny jednak korzystać tylko i wyłącznie osoby nie mające problemów z poruszaniem się. Za ścianę wody można wejść jedynie po bardzo nierównych, stromych kamiennych i mokrych schodach, dalej należy wspiąć się po kolejnych stromych jak zwykle na Islandii, ażurowych, żelaznych stopniach i przejść wąskim występem skalnym wzdłuż ściany groty. Chętni mogą spróbować przejść kawałek dalej, aby zobaczyć kilka mniejszych wodospadów. Jednak na koniec wszyscy muszą wrócić tą samą drogą. Oczywiście w trakcie tej przeprawy, praktycznie z każdej strony kapie na nas woda, wodospad prycha gęstą mżawką, a w powietrzu unosi się wodny pył. Do tego przez dziury w skale wiatr hula pod najdziwniejszymi kontami sprawiając, że kaptury trzeba mocno zaciskać na głowie, a woda wdziera się tam, gdzie bez pomocy wiatru nigdy by się nie dostała. W efekcie po wyjściu spod wodospadu wszyscy jesteśmy przemoczeni i musimy napić się gorącej kawy. A teraz zgadnijcie: Co jest jedyną rzeczą sprzedawaną przy samym Seljalandsfoss? Tylko kawa, czarna lub biała, ale gorąca jak sama lawa. Pod wodospad Skógafoss dotarliśmy na tyle szybko, że jeszcze wszyscy byliśmy mokrzy po spotkaniu z Seljalandsfoss. Charakterystyczną cechą tego miejsca jest możliwość wejścia po kamiennych schodach na sam szczyt wodospadu, sięgający wysokości jedenastego piętra. Tym razem zdecydowałem, że zostaję w samochodzie, bo jest mi zimno i nie chcę wystawiać się na dużej wysokości na podmuchy lodowatego wiatru. Część naszej grupy stwierdziła jednak, że wejście na szczyt wodospadu może stanowić świetną rozgrzewkę. I zapewniam Was, po ich powrocie nie wyglądali na szczególnie rozgrzanych. Co więcej, bardzo się ucieszyli że w dalszą drogę znowu wyruszą ciasno upchnięci w niewielkim samochodzie… Islandia to oczywiście nie same wodospady, ale przede wszystkim, przynajmniej tak mi się wydaje, że to one funkcjonują w powszechnej świadomości, gejzery i wulkany. Tak więc i na trasie naszej wycieczki znalazła się dolina Haukadalur, która zasłynęła ogromną obfitością gorących źródeł, a w szczególności tym największym i najsłynniejszym na świecie, noszącym nazwę Geysir. Niestety Geysir od którego nazwę zyskały wszystkie pozostałe gejzery, przestał działać w latach sześćdziesiątych. Na szczęście nadal działa gejzer Strokkur, co tak na marginesie, po islandzku oznacza Baryłka na masło. Średnio co pięć minut, nawet do wysokości dwudziestu metrów, wystrzeliwuje w powietrze słup wody i pary. Gdy woda opadnie, a my stoimy akurat pod wiatr, to na twarzy poczujemy kłęby gorącej pary, tak jakby ktoś przed nami otworzył drzwi do sauny lub rozgrzanego prysznica. Obejrzyj krótki film z erupcji gejzera Strokkur W drodze do gejzerów mijamy całe pola gorących źródeł, na pierwszy rzut oka przypominające łąki na których znajdują się niewielkie kałuże i strumyki. Wszystkie one są bardziej lub mniej gorące. Mogą mieć temperaturę nieco wyższą od temperatury ciała, ale mogą również posiadać ponad 70 stopni Celsjusza i mogą nas poparzyć. Polecam więc dużą dawkę ostrożności przy sprawdzaniu dłonią, czy to aby na pewno prawda, że są to gorące źródła. Zapewniam was, że unosząca się nad nimi para to nie mgła… Podążając wzdłuż złotego kręgu dotarliśmy również do punktu widokowego o nazwie Kirkjufjara, znajdującego się nieopodal miasteczka Vik. Ponieważ przyjechaliśmy na miejsce ok. godziny 22:00, samochody musieliśmy pozostawić na parkingu, ponad kilometr od plaży i resztę drogi pokonać pieszo. Warto jednak podjąć tę odrobinę wysiłku aby zobaczyć jedną z najsłynniejszych na świecie, czarną plażę Reynisfjara. Niestety, region ten jest właśnie tym, w którym odnotowuje się największą liczbę opadów na Islandii, o czym mogliście się przekonać na moim powyższym zdjęciu z rękawiczkami. Tak więc część z nas zmęczona i przemoczona wróciła do samochodów, a część podjęła wysiłek wdrapania się na płaskowyż Dyrholaey, gdzie co prawda nie udało im się wejść na stojącą tam latarnię morską, za to spotkali maskonury, które podobno bardzo chętnie pozowały im do zdjęć. Obejrzyj plażę Reynisfjara z lotu maskonura, znaczy drona Skoro były gejzery, to muszę wspomnieć również o wulkanach. Pierwszy, na szczęście dawno wygasły, nosi nazwę Grímsnes. I pewnie nie było by w nim nic szczególnego, w końcu na Islandii można ich trochę znaleźć, gdyby nie fakt że aktualnie w jego kraterze znajduje się ogromne jezioro Kerið. Na krater wulkanu można wspiąć się w miarę wygodnie, ale dalsze atrakcje dla osoby niewidomej mogą sprowadzić się jedynie do próby przekonania się, czy woda w jeziorze jest ciepła. Poza nietypowym położeniem i ogromną głębokością (55 metrów), było to dla mnie zwykłe jezioro. Za to osoby nie mające problemów ze wzrokiem mogą się przekonać, czy to prawda co piszą w większości przewodników, że jezioro Kerið należy do tych najpiękniejszych w Europie… Drugi wulkan o który się otarłem, to doskonale znany wszystkim Europejczykom Eyjafjallajökull. W ciągu całego swojego istnienia miał on zaledwie kilka erupcji, ale my pamiętamy przede wszystkim tę z roku 2010, gdy wyrzucany przez niego w powietrze pył sparaliżował ruch lotniczy w całej Europie. Tym razem na szczęście zatrzymaliśmy się jedynie u jego stóp, w pobliżu miejscowości Skogar, i udaliśmy się do gorących źródeł zwanych Seljavallalaug. I tu muszę przyznać, że droga do tych źródeł była dla mnie znacznie trudniejsza, niż pierwsza próba wymówienia ich nazwy. Dla osób widzących może to być ekscytujący trekking po skałach i potokach. Jednak dla osoby niewidomej samodzielne przejście do tych źródeł jest po prostu niemożliwe. W tym miejscu po raz kolejny ogromne podziękowania dla pozostałych członków naszej ekipy, którzy wykazali się ogromną przewidywalnością, przedsiębiorczością i kreatywnością, zarówno dostarczając użytecznych informacji przed podróżą, jak i na poczekaniu wymyślając rozwiązania napotykanych problemów. Okazało się, że pierwsze trudności zaczęły się już przy samym zjeździe z tzw. Jedynki, czyli drogi do Reykjaviku. Optymalnym rozwiązaniem powinno być wynajęcie samochodu terenowego. Niestety my dysponowaliśmy tylko jednym takim wozem i ja do dziś się zastanawiam, jak ten nasz zwykły miejski samochód osobowy, obciążony pięcioma facetami przedarł się przez tę wątłą sugestię drogi. Dalej jest szutrowa ścieżka, która w miarę wygodnie prowadzi nas do pierwszej przeprawy przez potok. Piszę w miarę, ponieważ i na niej znajdują się kamienie wysokości czasem i 15 cm. Wiem bo przekonałem się o tym boleśnie, gdy mój paluch kilka razy na nie natrafił. W potoku wody na około 5 cm, więc nawet można nie ściągać butów. Przekraczamy go w miarę suchą stopą i dalej znów ścieżka, tyle że z większą liczbą kamieni. Docieramy do drugiego, znacznie głębszego potoku. Niestety, przeprawa przez niego przestała istnieć, więc potok należy pokonać w bród. Ściągam więc buty trekkingowe, podwijam nogawki spodni, bo woda miejscami sięga do kolan i zakładam na szczęście zabrane ze sobą specjalne buty do wody. Nurt jest niezbyt wartki, ale kamienie są bardzo śliskie, a ich wysokość i kąty nachylenia są bardzo dziwne. Jakoś jednak udaje nam się przebrnąć przez wodę bez strat. Nawet odpływające klapki jednego z uczestników zostały w porę pochwycone przez czujnych kolegów. Niestety, przed nami pojawiło się skalne usypisko. Chcąc nie chcąc zaczęliśmy się na nie wspinać. Tak dla zobrazowania sytuacji powiem jedynie, że cały czas padał deszcz, miałem kaptur na głowie, gumowe podeszwy butów oraz że poruszałem się po śliskich i mokrych głazach. Uczepiony mojego przewodnika (w moich oczach urósł on do miana prawdziwego sharpa), przekładałem tylko nogę z jednego skalnego występu na drugi, słysząc jedynie komendy kierunkowe – wyżej, niżej, w lewo czy prawo. W pewnym momencie gdy posuwaliśmy się przyciśnięci do skały po może trzydziestocentymetrowej szerokości półce, mając kaptur na głowie, słysząc tylko komendy i deszcz, przekonany byłem że tuż obok mnie płynie strumień na który uważamy aby się nie zamoczyć. I wtedy nieopatrznie zapytałem mojego przewodnika co jest obok. Gdy w odpowiedzi usłyszałem, że dziesięciometrowa przepaść, prawie dostałem zawału. Na szczęście wkrótce okazało się, że z uwagi na osypiska kamieni dalsza droga jest niemożliwa, i powoli wycofaliśmy się do potoku. Zanim tam dotarłem pozostała część naszej ekipy znalazła znacznie mniej pionowe podejście do wspomnianych źródeł i dalej już bez większych przeszkód, jedynie uważając na leżące wszędzie głazy i kamienie, dobrnęliśmy do celu naszej wyprawy. Seljavallalaug ma postać dużego, 25 metrowego betonowego basenu z gorącą wodą. Udaliśmy się do niego głównie z uwagi na jego historyczny charakter. Powstał on bowiem w 1923 r. i od tego czasu działa on prawie bez przerwy i jakichkolwiek zmian. Wspomniana przerwa wymuszona została przez erupcję pobliskiego wulkanu Eyjafjallajökull, którego pył wypełnił basen po brzegi. Dopiero grupa wolontariuszy latem 2011 r. oczyściła zbiornik z wulkanicznego pyłu. Niestety, woda w basenie nadal posiada zielonkawy kolor, co może zniechęcać osoby przyzwyczajone do krystalicznej przejrzystości. Temperatura też bardzo się wacha w obrembie całego basenu. W miejscu w którym gorąca woda wypływa ze skały, może nawet poparzyć. Jednak im dalej od ujścia gorącego źródła, tym chłodniejsza woda. Wydaje się, że w zimniejszych miejscach, np. w płytszej części basenu, może ona spadać nawet do 30 stopni Celsjusza. Tuż obok basenu znajdują się dwie betonowe przebieralnie, które poza hakami na ścianach i deskami na podłodze, nie posiadają żadnej infrastruktury. Osobiście uważam, że jeśli osoba niewidoma ma w planach zwiedzanie Islandii, a jednocześnie nie dysponuje tak wytrwałymi i ogarniętymi przewodnikami jakich ja miałem szczęście posiadać, to powinna ona skorzystać z bardziej komercyjnego rozwiązania jakim są źródła termalne Blue Lagoon, znajdujące się w połowie drogi między Reykjavikiem a Keflavikiem. Ich jedynym minusem jest cena, tj. 50€ za godzinę. Do tego należy doliczyć koszt transportu ze stolicy i z powrotem, czyli kolejne 50€. Mimo wszystko Blue Lagoon przez National Geographic uznane zostało za jeden z dwudziestu pięciu cudów świata, a tego samego na pewno nie można powiedzieć o Seljavallalaug. Wracając znad gorącego źródła chwilę spędziliśmy brodząc pomiędzy rozlewającymi się na dużej przestrzeni, kilkunastoma malutkimi strumyczkami, z których prawie każdy miał inną temperaturę. Można było stanąć sobie w zimnej wodzie, robiąc krok w bok poczuć na stopie przyjemne ciepło opływające nasze stopy, a po kolejnym kroku zacząć wrzeszczeć i w podskokach uciekać z prawie gotującej się wody. Mniej więcej o pierwszej w nocy, dotarliśmy wreszcie do naszych samochodów. Zmęczeni powrotnym trekkingiem i wcześniejszym pływaniem w basenie, prosto z bagażników samochodów, zaczęliśmy posilać się prowiantem zabranym na naszą wyprawę. I w ten właśnie sposób owe pojazdy zyskały miano Food Trucków. Ciekawostki Lot na Islandię trwa ponad cztery godziny. Dostałem się tam linią lotniczą Wizz Air, która do Keflaviku na pewno lata, zarówno z Warszawy, jak i Katowic. Z Polski również LOT w sezonie letnim oferuje połączenia z Okęcia na Islandię. Pomimo tego że w Keflaviku sam terminal jest bardzo mały, to należy pamiętać że lotnisko działa na terenie byłej amerykańskiej bazy wojskowej, co widać dopiero w momencie kołowania na pas startowy. Wtedy zauważyć można jak rozległy teren ono zajmuje. Czas dojazdu do pasa startowego przypomina ten na lotnisku we Frankfurcie, a to w końcu największy europejski hub lotniczy. Mnie w sumie na lotnisku w Keflaviku najbardziej spodobały się wózki bagażowe, które z boków posiadały specjalną płozę, a obsługa stając na niej jedną nogą, drugą mogła się odpychać i trzymając się specjalnej ramy wózka, jak na hulajnodze, całkiem szybko rozwozić duże partie bagaży. Widzieliśmy dwie panie pomykające w ten sposób. Nie dość że ekologicznie, to jeszcze szczypta fitnessu… Polaków odwiedzających ten kraj, co specjalnie mnie nie dziwi, w prawdziwy zachwyt wprawiają nazwy lokalnych piw – Boli oraz Tuli. Również wśród lokalnych specjałów doszukują się oni polskich konotacji. Np. w islandzkim ciastku o nazwie Klejna widzą jedynie większe, i to drożdżowe faworki. To co znacznie mniej nam się podoba na Islandii, to obowiązujące tam ceny. Podam kilka przykładów: Suchy gofr – ok. 25 zł (600 koron IS), Gofr ze śmietaną – ok. 35 zł (890 koron IS), Woda mineralna 1l – ok. 16 zł (400 koron IS), Średnia kawa – ok. 14 zł (350 koron IS), Zupa meksykańska – ok. 60 zł (1500 koron IS – w centrum turystycznym), Sałatka w restauracji – ok. 70 zł (1800 koron IS), Danie główne – ok. 150 zł (3800 koron IS), Pamiątkowe durnostojki – ok. 40 – 160 zł (1000 – 4000 koron IS); Oczywiście górnej granicy nie ma i ceny zależą bardzo mocno od miejsca w którym dokonujemy zakupów. Te podane powyżej należą do tych najniższych. Gdybyście jednak wybierali się na wyspy na dłuższy czas, i planowali zaopatrzyć się w artykuły spożywcze, podobno warto odwiedzić tam dyskont Bonus, przypominający naszą Biedronkę. I jeszcze tylko tak informacyjnie, do kwoty 4000 koron islandzkich, wszędzie możemy płacić kartą zbliżeniowo. Część atrakcji, również tych naturalnych jest płatna. Nie są to jednak zbyt wygórowane opłaty. Np. wejście na krater wulkanu Grímsnes to koszt 400 koron. Opłaty są jednak pobierane tylko w godzinach pracy, np. do 18:00 i każdy kto pojawi się u stup wygasłego wulkanu po tym czasie, może go zwiedzać bezpłatnie. Oczywiście część atrakcji po godzinach pracy jest po prostu zamknięta dla turystów. W trakcie jazdy drogami Islandii, na poboczach obserwować można liczne stada niewielkich, krępych owieczek. Ich odporna na lodowate podmuchy wełna wykorzystywana jest na wyspach do produkcji swetrów, skarpet i koców rozchwytywanych przez turystów. Przyznam jednak, że należy bardzo uważać na to co się kupuje. Wydaje mi się, że Islandczycy, podobnie jak podhalańscy górale, doskonale wiedzą jak oskubać z dudków naiwnego globtrotera. Najfajniejsze koce widziałem w sklepach sygnowanych logiem Geysir. Koce widziane w innych miejscach przypominały mi jedynie jakieś stare, zmechacone szmaty. Co ciekawe, od czasu do czasu, na tych samych poboczach zaobserwować można również islandzkich kowbojów, którzy zamiast owiec, po bezdrożach przeganiają konne wycieczki turystów. Jak się okazuje, ostatnio taki sposób zwiedzania Islandii wierzchem stał się bardzo popularny. Na poboczach znajdują się również pomniki ludzkiej brawury, nieostrożności lub po prostu wypadków. Islandczycy przy drogach pozostawiają wraki rozbitych samochodów, aby stanowiły one swoiste memento dla kolejnych kierowców, a w szczególności turystów. W końcu podobno 80% wypadków na wyspach powodują przyjezdni. Już nie tylko na poboczach, ale wręcz na każdym kroku turyści mogą spotkać, wspominane przeze mnie nieco wcześniej, bardzo charakterystyczne ptaki. Mowa tu oczywiście o maskonurach, które przez magików od marketingu zostały doskonale wykreowane na maskotkę, logotyp i znak rozpoznawczy Islandii. Można je znaleźć dosłownie wszędzie, na koszulkach, czapeczkach, kubkach czy słodyczach. Te niewielkie, bo zaledwie nieco ponad trzydziestocentymetrowe ptaki, wyglądem przypominające pingwiny, turyści w naturze mogą spotkać jedynie na samym wybrzeżu, a w szczególności na płaskowyżu Dyrholaey, gdzie znajdują się ich tereny lęgowe. Ja gdy tylko zobaczyłem przemiłą maskotkę maskonura, nie mogłem się powstrzymać i natychmiast zanabyłem ją sobie w ramach pamiątek z Islandii. Jednak największym moim trofeum, odnalezionym dosłownie w ostatnim odwiedzonym sklepie, jest ręcznie robiona pozytywka odgrywająca melodię islandzkiej pieśni miłosnej. Uświetni ona moją dotychczasową kolekcję pozytywek z różnych stron świata. I już definitywnie na sam koniec rzecz, która przyznam że bardzo mnie zafrapowała. Podczas tego prawie całego tygodnia na Islandii nie spotkałem ani jednego psa. Ktoś z naszej grupy podobno w jakimś obejściu widział psa, ale ja przez pięć dób nie słyszałem ani jednego szczeknięcia. Za to dosłownie wszędzie jest pełno dzikich kotów. Mogą wam towarzyszyć w trakcie spacerów, zafascynowane obserwować końcówkę poruszającej się białej laski, czy wypatrywać okazji aby dostać coś do jedzenia. Zakończenie Kończąc tę przydługą relację stwierdzam, że Islandia na pewno jest miejscem oryginalnym i nieoczywistym. Jednak jestem równie pewien, że nigdy nie chciałbym tam mieszkać na stałe. Warunki atmosferyczne, a w szczególności nieustanna konieczność chodzenia w kapturze, byłyby ponad moje siły. Niestety, w moim odczuciu samodzielne i w miarę komfortowe zwiedzanie Islandii bez samochodu lub nie będąc w większej grupie poruszającej się autokarem, dla osoby niewidomej, lub bardzo słabo widzącej jest praktycznie nie możliwe. Z tego co mi wiadomo, na wyspie nie ma kolei a transport autobusowy jest więcej niż skromny. Jednocześnie uważam jednak, że Islandia to kraj wart odwiedzenia. Nam w trakcie tego wyjazdu udało się jedynie liznąć odrobinę jego natury, kultury i historii. Po więcej odsyłam was albo na samą Islandię, albo jeśli nie macie na razie takich planów, do książki Bereniki Lenard pt. „Szepty kamieni – Historie z opuszczonej Islandii”, którą możecie kupić np. tutaj, w internetowej księgarni Woblink. I już definitywnie na sam koniec, chciałbym podkreślić, że wszystkie powyższe wrażenia i spostrzeżenia stanowią jedynie moje własne, subiektywne odczucia, które mogą się znacząco różnić nie tylko od opinii osób odwiedzających, pracujących czy mieszkających na Islandii, ale również od opinii członków ekipy, którym towarzyszyłem w trakcie naszego wspólnego wyjazdu. Przedstawione powyżej opisy to usłyszane od nich słowa, przefiltrowane przez pryzmat mojej subiektywnej wyobraźni.

w szufladzie znajduje się 10 par rękawiczek